Cóż to był za festiwal nieskuteczności! Antares Zalasewo zwycięża piąty raz z rzędu - tym razem ogrywając u siebie Lidera Szczytniki Czerniejewskie 5:0 (0:0) i znajduje się obecnie na autostradzie do awansu do A-klasy. Jednak to pewne zwycięstwo przyćmiewają mankamenty rozegranego spotkania.
Tak jak rozmiar zwycięstwa wskazywał - dominacja Antaresu nawet przez chwilę nie podlegała dyskusji. Trenerzy Lutomski-Brzeziński znowu namieszali trochę w składzie i w wyjściowa jedenastka ponownie stanowiła lekkie zaskoczenie, ale kolejny raz mieli nosa. Zalasewianie grali mądrze i stwarzali sobie niesamowitą ilość sytuacji, które koncertowo marnowali - szczególnie w pierwszej połowie, co mogło się zemścić. Ostatecznie jednak w całym meczu Lider praktycznie nie stworzył sobie sytuacji, a wszelkie górne piłki pewnie wyłapywał Smykowski. Co do samego obrazu pierwszej połowy - należy podkreślić, że fantastycznie spisywał się bramkarz rywali, który uchronił gości przed totalnym pogromem. Miejsca i czasu by nie starczyło, aby opisać wszystkie zmarnowane sytuacje, w klarownych okazjach mylili się dwukrotnie Klimczak i Białach, swoje szanse zaprzepaścił Kramer, na spalonych był łapany Przybył, kilkakrotnie próbował Bączyk, a bomba Adamskiego została wybroniona. Spokojnie do przerwy powinno być 2-3 do zera, a niespodziewanie na tablicy widniał nadal wynik bezbramkowy.
Dopiero zmiany przyniosły efekt. Nazarevich i Biernaczyk rozruszali towarzystwo, dając sygnał do jeszcze bardziej zdecydowanych ataków. W końcu w 57 minucie Bączyk zagrał krótko z Klimczakiem, ten odegrał do Nazarevicha, który wypuścił szarżującego Bączyka - ten ograł obrońcę, odegrał do Białacha, który po szybkim zwodzie, bardzo ładnie uderzył piłkę po długim rogu bramki, wyprowadzając gospodarzy na zasłużone prowadzenie. Worek z bramkami rozwiązany, wkrótce potem po ładnym wyprowadzeniu od tyłu (Adamski, Marciniak, Klimczak) Bączyk odegrał do Białacha na skrzydło, a kapitan gospodarzy wrzucił piąty bieg, odstawił obrońcę i wystawił piłkę jak na tacy Kramerowi, który wpakował piłkę do siatki. Gospodarze poszli za ciosem i w końcu swoje trafienia zaliczył najlepszy strzelec Antaresu - Nazarevich trafiając 20. (prostopadła piłka od Bączyka, dwóch na bramkarza i asysta Sikory) i 21. (świetna asysta Białacha z prawej strony boiska) raz w sezonie. Na koniec, w 80 minucie zespołowa akcja - rozklepana od tyłu, piłka trafiła od Kramera do Sikory, ten zagrał do Bączyka, który precyzyjnie przerzucił piłkę do wdzierającego się w pole karne Klimczaka, a ten odegrał jeszcze do Białacha, który wpakował piłkę do siatki. Manita! W samej drugiej połowie było jeszcze co najmniej kilka fantastycznych sytuacji - niestety, żadna nie zakończyła się zdobyciem gola.
Trzeba pochwalić drużynę za kolejną wygraną, jednak również i zganić - brak skuteczności i koncentracji w innych warunkach mógłby oznaczać utratę cennych oczek. Bardzo dobrze zaprezentowała się defensywa, która zagrała „na 0 z tyłu” kolejny raz w tym sezonie i jest kluczem do kolejnych zwycięstw.
Awans do A-klasy jest już na wyciągnięcie ręki, w tym momencie - na 3 kolejki przed końcem, Antares ma 7 punktów przewagi nad Łopuchowem (przy założeniu, że 4 zespoły awansują bezpośrednio). Na tym jednak dobre informacje się nie kończą - jako, że w Rożnowie, w meczu na szczycie padł remis, oznacza to, iż Antares we własnych nogach ma kwestię nie tylko awansu, ale i mistrzostwa, które zagwarantuje komplet zwycięstw. Stąd motywacja jest gigantyczna, koncentracja sięga zenitu, a zawodnicy skupiają się na ciężkiej pracy na treningach.
Już w niedzielę arcytrudny wyjazd na mecz z GKS Gułtowy. Zapraszamy!